W zasadzie chciałam napisać o Swarovskim i jego błyskotkach, ale to, co się dziś działo nie daje mi spokoju.
Wiadomo, zbliża się październik, czas wakacji studentów się kończy, więc trzeba sie przeprowadzić do miasta studiów. Tak sie złożyło, że miałam przyjemność odwieźć Siostrę do pobliskiego... Torunia. (Po prostu Torunia ;) Jechałyśmy w słoneczku, wszystko ładnie, ale sama wracałam juz po zmroku. I tu zbliżam się do sedna sprawy a mianowicie - tytułowej - żółtej kamizelki.
Jestem kierowcą od dwóch lat (prawie), robię czasem błędy, nie jestem święta. Ale proszę! Dziś miałam ze cztery przypadki gdy w ostatniej chwili zauważyłam idące lub jadące poboczem osoby! Dookoła ciemno jak w d... duszy, samochody z naprzeciwka oślepiają a takie to lezie poboczem. Pół biedy jak lezie, ale jeden pan to się ledwo na rowerze trzymał, tak nim "bujało".
Jak można tak lekceważyć własne życie? Głupota! Dlaczego nie nosimy żółtej kamizelki ochronnej? Przecież gwarantuje nam bezpieczeństwo.
Zgadzam się z Karlem Lagerfeldem, który twierdzi, że "
jest żółta, jest brzydka, do niczego nie pasuje, ale ratuje życie".
Nie chce nawet myśleć, co by się stało, gdybym musiała zjechać na pobocze i nie widziałabym pieszych.
A jeśli juz ktoś na prawdę nie chce (chociaż tego nie rozumiem) nosić jej na sobie to niech zaopatrzy się chociaż w to:
i obwiesi się breloczkami jak choinka na Boże Narodzenie. Bardzo ważne jest, abyśmy poruszając się poboczem byli widoczni. To naprawdę działa, ratuje życie i oszczędza nerwów kierowcom.